Abc alternatywy

Ludzie mają bardzo prosty tok myślenia - nie chcą być postrzegani jako szara masa, a niestety większość z nich nie ma predyspozycji do bycia czymkolwiek więcej; powstaje u nich zapotrzebowanie na kulturę wyższą. Na tym etapie zachodzi hipsteryfikacja, a oni, zamknięci w swej kolorowej subkulturze, łudzą się, że są oryginalni. Ta cała "alternatywność" to nic innego jak wsadzenie starego gówna w nowy papierek. Mam nadzieję, że to po prostu stało się modne, a jak wiadomo, moda przemija. Szkoda tylko, że całe to zjawisko pompuje w ludzi poczucie wyższości, sycąc ich jadowite ego. Sięgnąć apogeum głupoty można nagle zaczynając być "alternatywnym", bo słucha się całkowicie anonimowych zespołów, które znalazło się na całkowicie nieznanej stronie coooonverse.pl (nie, to wcale nie jest aluzja). Koniecznie trzeba pochwalić się na Facebooku! Tym sposobem, np. Björk znajduje zaszczytne miejsce koło Davida Guetty, czy reszty "alternatywnej muzy" znanej jako Brodka, Coldplay czy - o zgrozo - Happysad. Można też latać z iPhone'm po kawę do Starbucks'a i zostać tzw. hipsterem. Wraz z ich pojawieniem się, ludzie, którzy do tej pory byli indywidualistami, albo mieli iPhone'y - dostali etykietkę gościa, którego odbicie w lustrze chciałoby być tak fajne jak on. Z byciem sobą lepiej się nie obnosić, dziś można być posądzonym o wszystko. Sam się tego boję - w końcu mam bloga i obrazek z trójkątem. Najważniejszy chyba jest dystans. Odcięcie się od tego wszystkiego, ludzie i tak Cię ocenią, Ty miej na to wylane. Ale nie chwal się tym na Facebooku, proszę. Zachowanie dla siebie swoich myśli, to często najlepsza droga. Paradoksalnie, prowadzę bloga.

Początek będzie końcem

Cześć, jestem ponadprzeciętnie żaden. Jestem paranoikiem, co pięć minut sprawdzam czy ktoś nie stoi za moimi plecami, węszę intrygi i wykonuję skoki do łóżka, bo boję się potworów z ciemności. Nie umiem się pozbyć imienia i nazwiska, anonimowość mnie przytłacza. Wyglądam tak inteligentnie, że inteligencja jest mi prawie zbędna, mam rozczarowujące wnętrze, kocham siebie miłością sadomasochistyczną. W sumie, lepiej mówię niż piszę, pod względem pisarskim jestem praktycznie niepełnosprawny, bo wierszem przecież nie mogę wyglądać, a to z tego czerpię moją zajebistość. Jadę na opinii; na rowerze też lubię. I w sumie nie jestem tak pretensjonalny jak powyżej, ale chciałem zrobić odpowiednio hipsterskie wrażenie. Bo lubię. Sranie bursztynem to nic, przy smarkaniu brokatem - można umrzeć z alternatywy. Jeśli chodzi o muzykę, kocham Björk, aczkolwiek nie pogardzę niczym, jak mi się to ładnie poda. Przedmioty humanistyczne bojkotuję, na lekcjach obśliniam ściany, na RayBany mnie nie stać. Szczerze mówiąc, nigdy nie miałem jakiegoś specjalnego parcia na bycie oryginalnym. Przy moim umyśle, o logice i skonkretyzowanych prawach działania mojej głowy trudno mówić.